Szamanka Szamanka
1801
BLOG

Przegrani wielcy Polacy czy przegrany Naród

Szamanka Szamanka Społeczeństwo Obserwuj notkę 242

 

Wielka przegrana wielkich Polaków. Abp Wielgus i prof. Kieżun. Dwa autorytety, które się posypały.
 
6. grudnia 2006 papież Benedykt XVI dokonuje nominacji Biskupa Stanisława Wielgusa na metropolitę warszawskiego. To, co działo się wokół Biskupa Stanisława przez następny miesiąc, a ingres miał odbyć się 7. stycznia 2007, jeden z biskupów watykańskich nazwał „zamachem na biskupa”.
 
Chronologicznie ukazując zdarzenia, podaję, że pierwsze pogłoski o istnieniu obciążających dokumentów dotyczących współpracy biskupa ze służbami PRL, pojawiły się w roku 2001.
Biskup Stanisław był wtedy ordynariuszem płockim. Do godności Biskupa podniósł go Ojciec Święty, Jan Paweł II w dniu 24 maja 1999 roku i powierzył mu diecezję płocką.
 
Dnia 1. sierpnia 1999 roku odbył się ingres do katedry płockiej. A ponieważ dotąd piastował  stanowisko Rektora KUL, po nominacji na ordynariusza nadal pełnił obowiązki profesorskie i prowadził zajęcia ze studentami.*
 Po mianowaniu go na metropolitę warszawskiego rozpoczęła się kampania „ujawniania prawdy”.
18 grudnia 2006  Gazeta Polska opublikowała dokumenty, mające dowodzić współpracy biskupa z organami bezpieczeństwa PRL.
 
Komisja Kościelna rozpoczęła badania akt IPN na prośbę samego biskupa Stanisława.
A machina poszła w ruch. Na podstawie jeszcze nieujawnionych akt, dziennikarze wydali wyrok skazujący. Prokurator w Prokuraturze Generalnej zadał Panu Sakiewiczowi pytanie, jakimi dowodami dysponowała GP w momencie upowszechnienia artykułu?
Podobne pytanie usłyszała Pani Katarzyna Gójske – Hejke, autorka artykułu pt. „Tajna historia arcybiskupa”.
Redaktorzy GP nie potrafili wymienić  dowodów.
 
Podobnie   „Nasz Dziennik”, który proces przegrał, jako, że zarzucono mu kłamstwa, ale sędzia orzekł, że wprawdzie pisał nieprawdę, ale to nie było kłamstwo.
Tymczasem Kościelna Komisja Historyczna zbadała akta IPN i po zakończeniu prac rzecznik prasowy Konferencji Episkopatu, ks. Józef Kloch, poinformował dziennikarzy zebranych  na konferencji prasowej, że komisja swoje materiały przekaże Stolicy  Apostolskiej za pośrednictwem Konferencji Episkopatu Polski.
Ks. Kloch:
„Jeśli chodzi o współpracę z wywiadem PRL, analiza dokumentów nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, że ks. Stanisław Wielgus wyrządził komukolwiek szkodę.”
Ponieważ nie zachowały się bezpośrednie materiały SB w kraju, ks. Kloch uzupełnił swą opinię:
„To, co się zachowało, jest tylko świadectwem pośrednim,  opisem oficerów wywiadu PRL na temat rzekomej działalności ks. Stanisława Wielgusa w środowisku lubelskim.  
Komisja historyczna napisała, że w dokumentacji IPN zachowały się opinie funkcjonariuszy wywiadu PRL odnoszące się do materiałów SB, które bezpośrednio wskazują, że działalność księdza  Stanisława Wielgusa w środowisku lubelskim mogła wyrządzić szkody różnym osobom z kręgu Kościoła.”
 
 W materiałach IPN pojawiają się błędy. Źle  podany wiek Biskupa, data  habilitacji się nie zgadza, a to prowadzi do wniosku, że Kościelna Komisja Historyczna musiała z wielką ostrożnością podchodzić do informacji zawartych w materiałach i konfrontować je nawet obecnie z innymi faktami, jeśli takie się pojawią.
Zawartość teczki Biskupa Stanisława została opublikowana na stronie internetowej Gazeta Polska.
 W teczce znajdowały się m.in. dwie „umowy o współpracy” z wywiadem PRL.
Pierwszą, z 28. września 1973 r. ks. Stanisław Wielgus podpisał jako „Adam Wysocki”. Drugą, z 23. Lutego 1978r. podpisał jako „Grey”.
Ponadto są tam podpisane tzw. instrukcje wyjazdowe oraz umowy o wywiadowczej łączności. Nie ma jednak w teczce żadnego dokumentu napisanego przez ks. Stanisława własnoręcznie. Jedynie operacyjne notatki oficerów sporządzone  z rozmów z księdzem.
 
 Przypomnieć należy, że arcybiskup Stanisław Wielgus pracował w roku 2006 nad rozwiązaniem problemu funduszu majątkowego, a czynił to na zlecenie ówczesnego premiera Marcinkiewicza. Po obliczeniach GUS Kościół miał otrzymywać od państwa rocznie 300 milionów złotych z tytułu użytkowania dóbr martwej ręki, ponieważ  przekazał  państwu wszystko, co do tej pory  i tak znajdowało się w użytkowaniu państwa.
Jeśli dziś Kościół domaga się od państwa rocznie 100 milionów, to i tak rezygnuje z 200, które wg wyliczeń GUS też mu się należą.
 
To wszystko stało się teraz mało istotne. Arcybiskup nie miał zasiąść na stolcu metropolity warszawskiego.
6. stycznia 2007 prezydent RP, Lecz Kaczyński zorganizował spotkanie w Pałacu Prezydenckim. Zaprosił na nie przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, abpa Józefa Michalika, nuncjusza Józefa Kowalczyka i sekretarza Episkopatu Polski, bpa Piotra Liberę.
Mimo, że Kościół w Polsce posiada autonomię, władze Kościoła przystały na taką procedurę.
 
Salę opuścił wcześniej abp Michalik, jak twierdzi, nie zgadzał się proponowanym rozwiązaniem. Pozostali obecni zdecydowali, że ingres odbyć się nie może. Nuncjusz zadzwonił do Watykanu i powiedział, że arcybiskup Wielgus sam zrezygnował z objęcia warszawskiej metropolii. Prezydent zadzwonił do Pana Sakiewicza, informując go o tym, że ingresu nie będzie.
 Abp Kowalczyk próbował też  dzwonić do Ojca Świętego, ale odpowiedź był jedna, że na ten dzień papież żadnych rozmów nie przewiduje.
 Czy dziś, po smutnych doświadczeniach z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, pogrzebem kościelnym komunistycznego generała,  nikt tamtej decyzji nie żałuje?
Odpowiedzieć możemy sobie sami, bo wiemy, jak bardzo oddalił się Kościół od nas. Albo my od Kościoła.
 
Arcybiskup Wielgus przegrał w drodze do objęcia stanowiska, ale nie jako kaznodzieja i kapłan. Resztę wyjaśni przed Bogiem.
 
Tam także pozostanie obowiązek złożenia wyjaśnień profesorowi Witoldowi Kieżunowi.
Jak wszyscy AK- owcy, podlegał ścisłej obserwacji bezpieki w PRL. Po wojnie był aresztowany przez NKWD, przeżył sowieckie łagry, a po powrocie z tej nieludzkiej ziemi skończył studia, zrobił karierę naukową.
 
Z wypiekami na twarzy i bijącym sercem słuchałam każdego wykładu;  powinien był, moim zdaniem, objąć stanowisko ministra finansów po transformacji, zamiast oddać  je w ręce niekompetentnego Balcerowicza.
 Tak myślałam i pewnie na razie zdania nie zmienię.
Chociaż z dokumentów zgromadzonych w IPN wynika, że współpraca TW „Tamiza”  ze służbami bezpieki była świadoma i cenna dla służb.  Że udzielał im informacji na temat polskich naukowców pracujących za granicą. 
Fakt, że mógł się przyznać wcześniej, że zareagował emocjonalnie, motywuje dziennikarkę Dorotą Kanię do takiej pointy:
„Reagując emocjonalnie i obrzucając inwektywami badaczy jego przeszłości – przegrał”**
 
Dlaczego atakuje się w Polsce ofiary ubekistanu? Bo dla mnie są to także ofiary reżimu.Ujawnia się ich współpracę z bezpieką metodą sensacji – abpa Wielgusa „demaskowano” tuż przed ingresem, by echem poszło po Polsce, a profesora Kieżuna, kiedy wrześniowe dni pamięci Powstania Warszawskiego mogą budzić dobrze już uśpiony i prawie nieobecny patriotyzm?
 Komu zależy na tym, by naród nie miał żywych, sobie  współczesnych wzorów do słuchania, naśladowania, by móc oprzeć się defetyzmowi i antypolskiej kampanii w świecie, ale i tu, we własnej Ojczyźnie?
Kiedy zaczniemy w mediach lustrować  katów, oprawców, funkcjonariuszy bezpieki, kiedy odpowiedzą przed sądem za nadużycie ludzkich słabości?
Kto jest aż tak niewinny, że ma prawo do rzucania kamieniem w niewygodnych?
Czy Polska cokolwiek wygrała, demaskując arcybiskupa i profesora? Na pewno nie. Bo Polska to naród, to i ja, a ja akurat  nie czuję się zwycięzcą. Raczej też przegrałam.
 Może o to chodzi, by naród czuł się przegrany.
 
*”Pasterz wybrany przez Pana”
75 urodziny Arcybiskupa Stanisława Wielgusa” , Poligrafia Salezjańska, 2014, Kraków
**(GPC Nr 225/926)
Szamanka
O mnie Szamanka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo